Czerwcowy, ciepły weekend wydaje się świetnym momentem na odwiedzenie jednej z europejskich stolic. Nigdy wcześniej nie mieliśmy okazji zwiedzać stolicy Litwy, dlatego tym razem postanowiliśmy wybrać się właśnie do tego miasta. Sprawdźcie, jakie Wilno atrakcje skrywa, czy warto się tam wybrać i które z miejsc uważamy za najpiękniejsze!
Pokrótce o Wilnie
Stolica Litwy leży na obszarze Pojezierza Litewskiego. Powierzchnia miasta to 401 km2, dla porównania Kraków zajmuje 327 km2. Miasto okalają rozległe zalesione wzgórza i jeziora, gdzie mieszkańcy uciekają w słoneczne dni.
Wilno to zielone miasto. Można tak powiedzieć bez żadnego wahania, wszak 40% jego powierzchni zajmują lasy i parki.
W Wilnie mieszka grubo ponad 500 tys. osób. Litwini stanowią około 63%, Polacy 16,5%, Rosjanie 12% a Białorusini 3,5%. Językiem urzędowym jest litewski, którym według szacunków posługuje się aktualnie około 5 milionów osób na całym świecie. Mieszkańcy Wilna bardzo dobrze posługują się językiem angielskim, często również polskim.
Historia Wilna “na szybko”
Historia Wilna (według tego, co jest zapisane) zaczyna się za czasów wielkiego księcia Giedymina, a więc od XIV wieku. Badacze twierdzą jednak, że pierwsi ludzie pojawili się tutaj już w epoce kamienia. Ważnym rokiem był 1387, kiedy książę litewski i król polski Władysław Jagiełło zorganizowali w Wilnie chrzest Litwy. Nadano mu też prawa miejskie.
Potem były najazdy krzyżackie, rozbudowa zamku i powstanie Zamku Dolnego, wzniesienie murów obronnych, z których ocalała tylko Ostra Brama. Następnie zapanował dobrobyt – wzniesiono wiele ważnych budowli, m.in. mennicę, mosty, szpitale, młyn i arsenał. Prosperity przerwał wielki pożar z 1610 roku, potem przyszły wojska moskiewskiego, splądrowały i podpalili Wilno. Dzisiejsza stolica Litwy pozostała jeszcze w granicach Rzeczpospolitej Obojga Narodów po pierwszym rozbiorze. Po konferencji targowickiej Wilno trafiło na 120 lat w ręce Rosjan.
Początek I wojny światowej to dla Wilna #teamententa, czyli tam gdzie było Imperium Rosyjskie. Od 1915 roku miasto okupowane było przez Niemców. Po wojnie nastąpił konflikt (polsko-litewski) o to, kogo właściwie Wilno jest. Finalnie zostało miastem polskim.
Podczas II wojny światowej miasto zajęli Sowieci, przekazali je Litwinom, tylko po to żeby znowu je zająć. Następnie były wywózki na Syberię i prześladowania. Głównie ludności polskiego pochodzenia. Wskutek operacji Barbarossa Wilno zostało najpierw zbombardowane, a potem zajęte przez Niemców (1941 rok). Hitlerowcy stacjonowali w obecnej stolicy Litwy do ’44 roku by być wypartym przez AK i Armię Czerwoną. Okrojoną Litwę wraz z Wilnem włączono do Związku Radzieckiego. Pozostałych w mieście Polaków przesiedlono. Kolejnym przełomem dla miasta był upadek ZSRR.
Od 17 września 1991 roku Wilno jest stolicą niepodległej Litwy.
Wilno praktycznie
Dość już tej historii… Zanim jednak zacznę opowiadać o najładniejszych miejscach w Wilnie, chciałbym podzielić się kilkoma informacjami praktycznymi:
- do Wilna lecieliśmy na pokładach PLL LOT (lot trwa mniej niż godzinę), dziennie takich połączeń jest do 5 w jedną stronę. Do stolicy Wilna można dostać się również autobusem lub autem (z Warszawy ok. 5 godzin);
- w Wilnie zatrzymaliśmy się w Artis Centrum Hotels. Lokalizacja obiektu na pewno Was zadowoli – wszak jest w samym centrum. Wszędzie więc przemieszczaliśmy się pieszo. Standard hotelu również był bez zarzutu. A do tego jeszcze trzeba dodać pyszne śniadania!
- kuchnia w Wilnie jest bardzo różnorodna. Jeżeli poszukujecie czegoś nowoczesnego, to polecamy menu degustacyjne w Džiaugsmas. Jeżeli jednak interesuje Was lokalna kuchnia, to smacznie karmią w Leičiai. W tej drugiej spróbujecie tradycyjnych dań i przysmaków, m.in. oczywiście cepelinów czy chłodnika litewskiego, a także napijecie się craftowego piwka. 🙂
- jeżeli chcecie skorzystać z płatnych atrakcji (o których przeczytacie poniżej) lub np. taniej pojechać do Troków na wycieczkę zorganizowaną, to polecam zaopatrzyć się w Vilnius Pass. Po przeliczeniu wydatków na zwiedzanie, może okazać się, że zakup tej karty się po prostu opłaca (np. wejście na Wieżę Giedymina jest darmowe (zamiast 5 EUR), podobnie jak transport publiczny przy 3-dniowym passie).
Wilno atrakcje: najbardziej fotogeniczne miejsca
Plac Katedralny i dzwonnica katedry Wileńskiej
Zestawienie zaczynamy od subiektywnie najładniejszego miejsca w całym Wilnie. W skład kompleksu wchodzi strzelista Dzwonnica Katedry i Bazylika archikatedralna św. Stanisława i św. Władysława. Plac zwykle jest bardzo zatłoczony, szczególnie przed zachodem słońca, dlatego polecam odwiedzić go przed południem. Wszak organizowanych jest tam większość wileńskich uroczystości.
Klasycystyczna katedra wileńska pełni rolę najważniejszego kościoła Litwy. Z architektonicznego punktu widzenia największe wrażenie robi fasada katedry z XIX wieku. Podobać się może portyk o sześciu kolumnach doryckich, na szczycie frontowym katedry wznoszą się trzy posągi.
Wznosząca się na ponad 50 metrów dzwonnica wileńskiej katedry jest jednym z najbardziej znanych symboli miasta. Budowla na początku stanowiła część muru obronnego, od XVI w. została dzwonnicą katedry. Jej wygląd ukształtował się mniej więcej w tym samym czasie co katedry. Chcecie ujrzeć panoramę Wilna z dzwonnicy? Nie ma problemu. Wejściówka kosztuje 4,5 EUR, a posiadacze Vilnius Pass płacić nie muszą.
Wieża Gedymina
W niedalekiej odległości od Placu Katedralnego znajduje się chyba najpopularniejsze miejsce do podziwiania panoramy Wilna. Nie zapomnijcie zatem naładować telefonów lub weźcie powerbanki.
Wieża Gedymina to baszta zachodnia Zamku Górnego z XV wieku – miejsca, gdzie wedle legendy powstało miasto. Murowana twierdza z trzema basztami, wzniesiona w stylu gotyckim, zastąpiła drewnianą warownię (wybudowana za panowania wielkiego księcia litewskiego Gedymina). Zamek był świadkiem burzliwej historii Litewsko-Polsko-Radziecko-Niemieckiej i popadł w ruinę. Do dziś zachowało się trochę murów i wieża. Do wejścia do baszty wiodą dość strome kocie łby. Dobrym pomysłem jest założenie na nogi czegoś lepszego aniżeli japonki.
Góra Trzech Krzyży
Kilkaset kroków na wschód znajduje się kolejny punkt widokowy na stolicę Litwy. Można wręcz powiedzieć, że wszystkie atrakcje Wilna będziecie mieli “jak na dłoni”. Z przewodników dowiecie się, że jest to bardzo romantyczne miejsce, szczególnie przy zachodnie słońca. Opinię na ten temat pozostawiam Wam. 🙂
Góra Trzech Krzyży, na której stoi pomnik – trzy białe krzyże, jest nieogrodzona. Oznacza to, że wejście na nią jest całkowicie darmowe. Po przejściu przez Wilejkę, czeka Was wejście po drewnianych schodkach lub spacer po asfaltowej drodze (obok parkingu). Pomnik upamiętnia siedmiu zakonników franciszkańskich zamordowanych przez pogan.
Aleja Gedymina
Biegnąca z historycznego centrum miasta – Placu Katedralnego i pałacu Sejmu, do dzielnicy Zwierzyniec, jest najbardziej reprezentatywną ulicą Wilna. Jej duża część jest deptakiem, przynajmniej tak było w weekend. Jest tu mnóstwo restauracji i barów, wydaje się, że nie tylko turyści, ale i miejscowi uwielbiają to miejsce. Dlatego zapomnijcie o zrobieniu tutaj zdjęcia bez ludzi. Przynajmniej od godziny 10. Przed tą godziną Aleja Gedymina jest pusta.
Od przewodnika, który oprowadzał nas po Wilnie dowiedzieliśmy się, że owa aleja ma swoją burzliwą historię związaną z jej nazwą. Wraz z innymi krajami władającymi miastem nazywała się ulicą Adama Mickiewicza, Adolf Hitler Strasse, Praspiektem Stalina i Lenina. Finalnie powróciła do Alei Gedymina.
Kościoły św. Anny i Bernardynów
Ten pierwszy to najbardziej urodziwe dzieło wileńskiego późnego gotyku. Przechodziliśmy obok kilka razy i podobnie jak w przypadku placu katedralnego, były tutaj tłumy. Zaraz obok kościoła św. Anny stoi klasztor Bernardynów. Jest on jednak trochę schowany, taka brzydsza koleżanka pięknej miss.
Wniesiona z czerwonej cegły budowla wyróżnia się trzema bogato ozdobionymi wieżami. Co ciekawe do budowy użyto tutaj cegieł o 30 różnych kształtach. Kościół św. Anny przetrwał 500 lat właściwie w nienaruszonym stanie i dziś jest wizytówką Wilna.
Urokliwe uliczki
Bernardyńska
Obecny wygląd ulicy Bernardyńskiej zaczął kształtować się w XVI wieku, kiedy stanowiła ona część drogi łączącej górny i dolny zamek z Bramą Bernardyńską muru obronnego. Dziś jest jedną z najbardziej fotogenicznych uliczek w Wilnie, znajdziecie ją na wielu pocztówkach.
Swój początek ma na ulicy Zamkowej (Pilies) i od tej strony polecam spacerować. Najlepiej przyjść tutaj rano, gdy jeszcze nie ma turystów. Na końcu ulicy znajduje się wspomniany wcześniej kościół św. Anny.
Literacka i Rosyjska
Według miejscowych jest to wizytówka wileńskiego starego miasta. Obie ulice są bardzo urokliwe – na Literackiej znajdziecie wmurowane dedykacje m.in. dla poetów, a brukowana Rosyjska to bardzo fajny widok na Wileński Sobór Przeczystej Bogurodzicy.
Najlepsze zdjęcie zrobicie idąc ulicą Literacką od strony Zamkowej w kierunku Rosyjskiej.
Szklana (Stikliu) i św. Ignacego
Szklana to jedna z najlepiej zachowanych ulic w dawnej dzielnicy żydowskiej. Jej nazwa odnosi się do pierwszej manufaktury szkła na Litwie, która powstała w tym miejscu w połowie XVI wieku. Spacer wyboistym brukiem Stikliu, przy której znajdują się średniowieczne kamienice skrywające urokliwe dziedzińce, przenosi nas w dawne czasy. Jest to niewątpliwie jeden z najbardziej malowniczych zakątków w stolicy Litwy i obowiązkowy punkt na liście: “Wilno atrakcje, których nie możesz pominąć”. Obecnie znajdują się tutaj niewielkie sklepiki z lokalnym wyrobami m.in. z lnu i bursztynu oraz klimatyczne restauracje.
Ulicę Szklaną upodobali sobie również artyści. Podczas naszego pobytu, który zbiegł się także z Nocą Kultury w Wilnie, nad Stikliu wisiały balony-lampiony. To sprawiło, że miejsce to było jeszcze bardziej fotogeniczne niż zwykle. Co ciekawe, dokładnie taką instalację można było podziwiać wcześniej w Polsce. W 2017 r. zdobiła ona bowiem jedną z ulic w Lublinie.
Mural Putina i Trumpa
Co tutaj dużo pisać. Wilno atrakcje skrywa i takie. Jest podobizna Putina i Trumpa. Pierwotnie był to pocałunek, teraz jest to wspólne palenie blancika – prezydent USA wypuszcza z ust dymek, który spija Władymir. Rysunek zabłysnął nie tylko na Litwie. Wzbudził dość duże kontrowersje na świecie i ten pierwotny został zniszczony.
Obok znajduje się równie ciekawy mural, bardzo podobny znaleźć można w Łodzi. Stawiam kanapkę z serem, że to ten sam artysta.
*****
Lot balonem nad Wilnem
Na koniec coś absolutnie niesamowitego. Moim zdaniem jedna z lepszych atrakcji, jakich można doświadczyć w stolicy Litwy. Przelot balonem nad Wilnem!
Bez wątpienia mogę powiedzieć, że jest to atrakcja wyjątkowa. Możecie po prostu “przepłynąć” po cichutku, 500 metrów czy kilometr nad stolicą Litwy. Jeżeli nigdy wcześniej nie lecieliście balonem, to zachęcam żeby zrobić to w Wilnie.
Ale do rzeczy. Jak wyglądał lot? W naszym przypadku start odbywał się z biznesowej części Wilna położonej na północ od starego miasta. Pierwotny plan był taki, że przelecimy nad osiedlem, gdzie kręcono serial “Czarnobyl”, a następnie polecimy nad Troki. Brzmi jak rewelacyjny pomysł! Aparaty w gotowości.
Niestety pogoda, jak to zwykle bywa, nieco pokrzyżowała nam szyki. Wystartowaliśmy wcześnie rano, bo później miała nadejść ściana deszczu. Wiatr zamiast wiać na zachód, to wiał bardziej na północ. Przelecieliśmy więc nad wspomnianym osiedlem, a następnie spokojnie pofrunęliśmy nad pagórkowate tereny Wileńszczyzny. Było miło i przyjemnie, pod nami przemykały kolejne jeziorka, pilot śpiewał i odpowiadał na wszystkie moje pytania (mniej lub bardziej konstruktywne).
Sielanki jednak nadszedł kres, gdy przyszedł komunikat od innych baloniarzy, że dobrym pomysłem jest lądować już teraz, bo na horyzoncie dostrzec można pioruny. Oczywiście od razu dowiedzieliśmy się, że burza “nie jest aż tak groźna”. Decyzja jednak była jedna – będziemy lądować. Pilot chwilę szukał miejsca, a to jakiś dom, a to płot, a to las. W końcu jednak trafił się skrawek pola ze stojącymi z boku krowami. I tak to usiedliśmy z małymi podskokami na środku pastwiska. Krowy wydawały się mielić trawę z miną WTF(?). Po chwili przyjechał po nas minibus, który zawiózł nas z powrotem do hotelu. Zdążyliśmy ruszyć w kierunku Wilna i przyszła burza. Lot trwał godzinę i była to godzina ciarek, gęsiej skórki, zachwytów. Ba! Do tej pory jak o tym myślę to mam uśmiech na twarzy. Serio polecam!
*****