Tym razem postanowiliśmy się wybrać w nieco dalszą podróż. “Nieco” to właściwie delikatnie powiedziane, bo tak naprawdę czekała nas bardzo długa droga i jest to nasza najdalsza jak do tej pory podróż, którą pewnie nie łatwo będzie przebić. 😉
Już początek naszej przygody okazał się emocjonujący, gdyż prawie spóźniliśmy się na pierwszy lot i o mały włos cały misterny plan by runął. Chyba byliśmy zbyt wyluzowani, a potem okazało się że są korki, a potem ogromna kolejka do odprawy bagażowej… I nagle okazało się że mamy tylko kilkanaście minut. Na szczęście uprzejma Pani z obsługi przepuściła nas przed kolejką 😉 co zaowocowało tym, że jednak polecieliśmy. Pierwszy przystanek to Madryt. Już raz byliśmy w Madrycie i nie była to długa wizyta. Tym razem było podobnie, jednak i tak przyjechaliśmy tu dzień wcześniej aby mieć czas jeszcze trochę pospacerować i pobyć w tym bardzo przyjemnym dla nas miejscu. Znaleźliśmy bardzo fajny hotelik właściwie w samym centrum miasta (http://www.jchoteles-santaana.com/en/), więc wszędzie mieliśmy blisko. Może nie ma tu zbyt wielu zabytków ani takich miejsc, na których widok szczęka opada, ale jest tu jakiś fajny klimat, który sprawia że naprawdę miło spędza się tu czas;) Zdecydowanie lubimy to miasto! Madryt rozpieszcza nas wysokimi temperaturami (na kalendarzu październik a my grzejemy się w długich spodniach). Spacerujemy po mieście, jemy w tapas barze przy samej Gran Via, a wieczorem wsiadamy w kolejny samolot, który zabierze nas daleko…
Życzę Wam udanej podróży 😉
Myśle, że trochę krzywdzące jest stwierdzenie „Może nie ma tu zbyt wielu zabytków ani takich miejsc, na których widok szczęka opada” zwłaszcza ze jesteście drugi raz w Madrycie i to na dosłownie kilka dni.
Nie wiem na jaki widok wam szczeka opada, ale mieszkałam w Madrycie rok i są tam naprawdę bardzo ciekawe i atrakcyjne miejsca. Może po prostu najlepsze w Madrycie jest przed wami 😉