Po długiej podróży i podwójnej zmianie stref czasowych, docieramy do drugiego przystanku – Limy. Po wyjściu z lotniska, nieco przytłoczeni nowością miasta, zmierzamy do naszego miejsca zamieszkania – Miraflores. Mieszkają tu prawie wszyscy odwiedzający Limę. 🙂 Po tanim obiedzie w knajpie, w której stołują się sami Peruwiańczycy (Monice z sukcesem udaje się zamówić po hiszpańsku tortillę z kurczakiem i wołowiną + piwo), zmierzamy nad Pacyfik!
Z naszej dzielnicy jest bardzo blisko. Kierujemy się na zachód, przechodzimy przez park Kennedyego, gdzie miejscowe dziadki tańczą do hiszpańskiej muzyczki, następnie mijamy trąbiące samochody i już jesteśmy nad oceanem.
Kierowcy upraszani są o spokój, a przede wszystkim ciszę na ulicy… bez skutku 🙂
Spacerując dalej wzdłuż oceanu spotykamy lądowisko paralotni!
Często odwiedzanym miejscem w Limie, nad Pacyfikiem, jest Park Miłości (Parque de Amour). Trochę przypomina Park Guell w Barcelonie. Trochę. A skoro to Park Miłości to coś się należy od życia 🙂