Szczerze mówiąc, Katalonia kojarzyła nam się (jak pewnie wielu innym osobom) głównie z Barceloną. A szkoda, bo ta część Hiszpanii ma dużo więcej do zaoferowania. Po niezwykle udanym pierwszym dniu nowego roku spędzonym w Montserrat, udaliśmy się ponownie w stronę morza, do Sitges.
Budząc się rano w hotelu w samiutkim porcie, odsłaniamy zasłony w oknach a tu widok jak powyżej. A był to 2 stycznia. Naprawdę! 😉 Zapowiadał się kolejny dobry dzień!
Sitges to nieduże miasto na wybrzeżu Costa del Garraf. Panują tu idealne warunki do wypoczynku. Piękne plaże, długa promenada, dużo restauracji i hoteli. Można się domyślać tylko co tu się dzieje w lecie. Zapewne miasteczko zalewa fala turystów. Nie było nam dane tego zobaczyć. W styczniu jest tu prawie pusto, leniwie, ale też niezwykle przyjemnie. Aż szkoda, że zaplanowaliśmy tu tylko 1 dzień i to niecały!
Jest tutaj kilka plaż, te najpopularniejsze to: Platja de la Ribera, Platja de l’Estanyol, Platja de Sant Sebastià i Platja de la Marina d’Aiguadolç (na zdjęciach powyżej i poniżej).
W osłoniętej przez skały niewielkiej zatoczce kąpały się dzieci. Musieliśmy podejść bliżej, bo trochę nie dowierzaliśmy własnym oczom. W styczniu? Okazało się, że to prawda, a w dodatku było nam za ciepło. Niestety nasze stroje były dalekie od plażowych. Ale cóż do głowy nam nie przyszło, że będzie taka okazja 😉
Kolejna plaża, główna w Sitges, tj. Platja de la Ribera. I kolejny zadziwiający widok. Krótkie spodenki w styczniu? Serio? 😉 Podczas pobytu tutaj czuliśmy się jak przybysze z innej planety.
Największą atrakcją Sitges jest, stojący obok Morza Śródziemnego, kościół św. Bartłomieja i Tekli.
Taki styczeń to my rozumiemy. Łapiemy jeszcze trochę promieni słonecznych i ruszamy dalej. Na naszym horyzoncie widać zamek w Miravet!
Pięknie 🙂
A jak się tam dostać? Nie mówię o samochodzie ale jakieś inne środki transportu?
Pociąg (RENFE) – jeździ co około 20 minut od 7 rano do 19 wieczorem. Podróż trwa około 40 minut z Estacio de França.
Autobus (MonBus) – odjeżdza z Plaza Espanya. Podróż trwa około 40 minut.
W obu przypadkach cena za podróż w jedną stronę jest niższa niż 5 EUR.
“Można się domyślać tylko co tu się dzieje w lecie. Zapewne miasteczko zalewa fala turystów.”
owszem;)))) ale bardzo specyficznych;) a mianowicie homoseksualnych. Sitges to nic innego jak określana (nie obraźliwie dla nikogo, ale raczej branżowo) – pedalskawioska:))) znalezc tu mozna masę klubów branżowych, w sumie możnaby rzecz ze 80% z nich jest branżowa, aż po lokale typowo ukierunkowane pod fetyszystów. Będąc w sierpniu w Sitges spotykałam na uliczkach piękne trans divy, zwyczajnych dojrzałych mezczyzn w parach trzymajacych sie za rece czy jedzacych kolacje w knajpkach wieczorem (idac uliczkami nie widzialam ani jednej pary hetero w restauracji) , oraz to totalnie odjechanych “miśków” w skórach i lateksach niczym z knajpy Błękitna Ostryga w znanej “akademii policyjnej”. Sitges w sezonie jest miastem bardzo imprezowym bardzo hedonistycznym i bardzo wyzwolonym. Bawiłam się tam wyśmienicie:) pozdrawiam! PS. uderzajac wybrzezem w przeciwnym kierunku jak na Costa Brava, mozna odwiedzic mase malowniczych mieścinek, np. Sant pol Del Mar
a to ciekawe:) w styczniu tego w ogóle nie doświadczyliśmy, ludzi było niewiele, a turyści też nie wskazywali że są homoseksualni w żaden sposób:)