Minął już ponad miesiąc od ostatniego wpisu na blogu. Chwilowy brak aktywności na stronie wynikał z faktu, iż byliśmy pochłonięci przygotowaniami do dość wzniosłego wydarzenia, jakim jest ślub. A jeżeli dodać, że w tym przypadku chodzi o nasz własny, osobisty ślub, to chyba taka nieobecność może być w pełni usprawiedliwiona. 😉
Był ślub, wiadomo musi być też podróż poślubna. Zakładając, że obie te sprawy mają miejsce raz w życiu, chcieliśmy aby były dla nas wyjątkowe.
Huczne wesele, suknia beza czy akordeon to nie były nasze marzenia. Nie to, że byśmy się nie wystroili wcale. 😉 Dowód powyżej. Sakramentalne “tak” powiedzieliśmy sobie w małym kościółku, w gronie najbliższej rodziny i przyjaciół.
Jak to na nas przystało nie mogliśmy sobie odmówić przedślubnego selfie. W windzie. Do tego, oczywiście z kijem. “Modern family” a może oszczędność na fotografie? 😉
Imprezka też była. A jakże! Za te wspaniałe ujęcia bez kija odpowiada nasz ulubiony Master of photography Tomasz Szczeciński – jeszcze raz dziękujemy!
Z podróżą poślubną nie czekaliśmy zbyt długo, bo całe dwa dni. A tak naprawdę to bilety mieliśmy już dłuuugo przed ślubem. Podróż była 3xNAJ: najdłuższa, najdalsza i najlepsza jak do tej pory. Miejsce idealne na honeymoon. Hawaje. Aloha!
Ale, żeby już nie było za słodko to dodam, że aby się dostać na te wspaniałe wyspy pośrodku Pacyfiku spędziliśmy w podróży prawie 3 dni, pokonaliśmy ponad 12 tys. km i odbyliśmy 4 loty. Droga powrotna wyglądała podobnie, a nawet gorzej, bo żal było wyjeżdżać.
W końcu wylądowaliśmy w Honolulu. Z lotniska autobusem w mniej niż godzinę dojechaliśmy do naszego hotelu, który znajdował się tam, gdzie każdy szanujący się turysta na Oahu powinien wypoczywać, czyli w Waikiki.
Pogoda już pierwszego dnia pokazała jak potrafi być zmienna. Piękne słońce, za chwilę chmury i deszczyk. Tak, w raju pada i to całkiem sporo.
Waikiki to typowy kurort. Spędziliśmy w nim jednak dość dużo czasu, gdyż stanowi dobrą bazę do zwiedzania reszty wyspy. Poza tym nie taki zły wilk jak go malują. O czym z pewnością jeszcze wspomnimy. Wpis ten możecie traktować jako zapowiedź, bo tutaj przygoda z Hawajami dopiero się zaczyna. Nasze karty pamięci pękają w szwach. Selekcja będzie trudna. To pewne. Wpisów będzie dużo. To pewne. Może trzeba zmienić nazwę na Mama said be cool in Hawaii? 😉
Wszystkiego najlepszego!
dziękujemy 🙂
W jaki sposób dostaliście się na Hawaje ?
Może udałoby się Wam zrobić jakiś wpis z przygotowania i planowania podróży ? 🙂
Macie tak piękne zdjęcia, że chyba 3 raz już przeglądam Wasze wpisy 🙂
Ps. Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia ! 🙂
Dziękujemy! 🙂 Na Hawaje lecieliśmy z Pragi, z przesiadkami w Londynie i LA. Lekko, więc nie było;) Co do samych przygotowań to też nie czyniliśmy ich zbyt wiele. Samochód, częściowo hotele i lot między wyspami rezerwowaliśmy już na miejscu. Być może pokusimy się o jakiś wpis na ten temat. Pozdrawiamy serdecznie! 🙂
Napisaliście, że podróż była najdłuższa – ile trwała? Czy Waszym zdaniem jest sens wybrać się na Hawaje na dwa tygodnie czy trzeba rezerwować trzy?
P.S. Baaardzo zazdroszczę – przepiękne zdjęcia 🙂
2 tygodnie są jak najbardziej OK. Wrócilibyśmy chociaż na tydzień 🙂
Ile dni spędziliście na każdej z wysp? Gdzie rezerwowaliście przeloty między wyspami?