Wietnam to jedno z tych miejsc, które będziemy zawsze miło wspominać i chętnie do niego wrócimy. W tym kraju podobało nam się naprawdę wiele: począwszy od jedzenia, poprzez krajobrazy, ludzi, klimat, pogodę, a skończywszy na cenach. Żeby jednak nie było za słodko, pora dodać łyżkę dziegciu do tego miodu. A będzie nią wyspa Phu Quoc. Istny raj, mogłoby się wydawać. Nasze wrażenia jednak były zgoła inne. Co sprawiło, że z tym miejscem nie do końca się polubiliśmy? I czy właściwie warto lecieć na Phu Quoc? Przeczytajcie i odpowiedzcie sobie sami.
Phu Quoc – informacje ogólne
Phu Quoc, zajmująca powierzchnię 567 km kwadratowych jest największą wyspą Wietnamu. Położona na południu kraju, w Zatoce Tajlandzkiej, tuż przy granicy z Kambodżą. Wyspę zamieszkuje około 100 tysięcy osób, a prawdopodobnie drugie tyle to turyści. Jest to jedno z najbardziej popularnych miejsc w Wietnamie, chętnie wybierane na wypoczynek.
Reklama
Phu Quoc słynie z pięknych plaż, lazurowej wody i bujnej roślinności tropikalnej. Około 70% powierzchni wyspy zajmuje utworzony w 2001 roku park narodowy. Największym miastem i stolicą wyspy jest Duong Dong. To właśnie w jego okolicy znajduje się najwięcej restauracji i hoteli. Port lotniczy położony jest ok. 10 km od miasta. A skoro już jesteśmy przy lotnisku…


Jak dostać się na Phu Quoc?
Phu Quoc może poszczycić się bardzo ładnym, pachnącym jeszcze nowością portem lotniczym. Obsługuje on zarówno loty krajowe, jak i międzynarodowe. Najszybszym i najwygodniejszym środkiem transportu na Phu Quoc będzie więc samolot. Po Wietnamie, jak już pisałam, lata się naprawdę tanio. Choć lot z Ho Chi Minh na Phu Quoc był najdroższym ze wszystkich, które odbyliśmy po tym kraju, to wciąż nie były to jakieś ogromne pieniądze. W każdym razie, nie na tyle, by skorzystać z opcji autobus + prom, która może trwać bodaj kilkanaście godzin.
Z Sajgonu na Phu Quoc i z powrotem lecieliśmy liniami Vietnam Airlines. Rejs był bardzo krótki (jakieś 40 minut). Po wyjściu z lotniska taksówki już czekały i mocno nas zapraszały do środka. Skorzystaliśmy, bowiem na Phu Quoc Grab nie funkcjonuje (co jest zaskoczeniem). Za kurs do hotelu (ok. 7 km) zapłaciliśmy 90 tys. VND.

Gdzie spać?
Jeżeli zdecydujecie się na wakacje na Phu Quoc, to polecam szukać obiektów noclegowych przy plaży. Najlepiej niedaleko Duong Dong, żeby mieć w miarę blisko do restauracji i sklepów. W samym mieście niekoniecznie szukajcie hoteli, bowiem, chociaż często są w dobrym standardzie i tańsze, nie oferują najważniejszej rzeczy, czyli dostępu do plaży.
Możecie pomyśleć: „A co tam, przejdę kilkaset metrów i będę na plaży”. No, nie tak łatwo. Większość hoteli ma prywatne plaże tylko dla swoich gości. Może uda Wam się tam wbić i będziecie na „nielegalu”, a może ktoś Was po prostu przegoni. Niezbyt przyjemnie, prawda? A z racji tego, że hoteli cały czas przybywa, może być ciężko o wolną przestrzeń. Druga sprawa, że miło jest po prostu jeść śniadanie przy plaży, a wieczorem napić się piwka słuchając szumu fal, a nie jazgotu skuterów.
Phu Quoc rozwija się w ekspresowym tempie, a wybór właściwego miejsca noclegowego może znacząco wpłynąć na komfort podczas pobytu.

Sea Star Resort Phu Quoc
Podczas naszego czterodniowego pobytu na wyspie wybraliśmy obiekt o nazwie Sea Star Resort Phu Quoc. Rozważaliśmy też inne hotele, ale dobrze się stało, że padło na ten, bo naprawdę przypadł nam do gustu.
Przede wszystkim był zlokalizowany przy plaży (czystej, codziennie sprzątanej), trochę na uboczu, w cichym miejscu, w otoczeniu tropikalnej roślinności, ale też niedaleko od miasta. Pokoje były przestronne i ładne, smaczne śniadania serwowane przy plaży, a personel był miły i pomocny. Na miejscu była możliwość wypożyczenia skutera, a przy pobycie powyżej trzech noce darmowe taxi na lotnisko. Myślę, że można z czystym sumieniem polecić Sea Star Resort Phu Quoc.

Nasze wrażenia o Phu Quoc
Mimo że z hotelem udało nam się trafić naprawdę dobrze, nie zamierzaliśmy przecież w nim siedzieć non stop. Od razu było wiadomo, że będziemy chcieli też pozwiedzać i poszukać tych pocztówkowych krajobrazów. Najlepszy do tego wydawał się skuter – niedrogi, bo wypożyczenie na cały dzień to koszt 150 tys. VND plus paliwo. Nie zastanawialiśmy się więc długo i już następnego dnia pędziliśmy na dwóch kołach po ulicach Phu Quoc. Niedługo po wyścibieniu nosów z hotelu zaczęliśmy jednak powątpiewać, czy na tej wyspie dostaniemy to, co faktycznie nam się z rajem kojarzy.
Reklama
Czytaliśmy wcześniej opinie na temat tego miejsca. Często jednak były bardzo skrajne: od zachwytów po totalne rozczarowanie. Postanowiliśmy więc sami sprawdzić i teraz, z przykrością, ale bardziej przychylamy się do tych drugich.

Phu Quoc – raj nie dla każdego
Niektórzy mawiają, że do Wietnamu przyjeżdża się z różnych powodów, ale na pewno nie dla rajskich plaż. Te znajdziemy w Tajlandii czy na Filipinach. Wpuszczaliśmy jednym uchem i wypuszczaliśmy drugim te opinie. Przecież przy tylu kilometrach wybrzeża, wyspach, wysepkach, gdzieś muszą być piękne plaże. My ich nie znaleźliśmy.
Wyspa Phu Quoc również nie specjalnie ma się czym poszczycić. Nawet najsłynniejsza Bai Sao wypada blado, gdy było się już np. na Koh Lipe, Boracay, nie mówiąc o Hawajach. Ale tak naprawdę nie to było na Phu Quoc najgorsze.

Śmieci, śmieci, wszędzie śmieci
To, co nas mocno przeraziło, to ilość śmieci, z którymi tu sobie totalnie nie radzą. Ekologia i dbanie o środowisko – to pojęcia, o których tu nie słyszeli albo nie chcą słyszeć. Problem zanieczyszczenia jest poważny i można założyć, że najbardziej wpływa na mieszkańców. Turysta wszakże przyleci i po tygodniowym wypoczynku odleci, a tubylcy pozostaną z tym problemem.
Tylko plaże hotelowe są sprzątane, a dosłownie kilka metrów dalej walają się najróżniejszej maści odpady, które bywają również palone bezpośrednio na plaży. Ale ten proceder nie dotyczy tylko plaż. Śmieci są wszędzie (zdjęć im nie robiliśmy, ale na Instagramie co nieco pokazywaliśmy).
Przez przypadek nawet przejeżdżaliśmy naszym skuterem obok wysypiska śmieci. Tony odpadów, okropny smród, który czuć było jeszcze kilometr dalej, a tuż obok mieszkali ludzie! Wolałabym tego nie widzieć. Prawda jest jednak taka, że to my, turyści, w dużej mierze przykładamy się do pogłębiania tego problemu. Dla naszego dobra i dobra tej wyspy odradzam, więc jej odwiedzanie.

Budowa na budowie
Kolejna kwestia: hotele, place budowy, dźwigi, ciężarówki – wyspa Phu Quoc z dnia na dzień przeistacza się w kurort najgorszej klasy.
Może kiedyś było tu inaczej. Nie wiem, ale stan na chwilę obecną nie napawa optymizmem. Hotele to często sieciówki, ogromne, bezduszne molochy, które przy okazji grabią kawałek plaży dla siebie i nie wpuszczają nikogo z zewnątrz.
Niestety, przy próbie dostania się na jedną z nich, konkretnie Khem Beach, czara goryczy się przelała. O ile wcześniej dawaliśmy jeszcze szansę Phu Quoc, po tym zdarzeniu trochę nam się odechciało. Kiedy pracownicy jednego z hoteli nie wpuścili nas na plażę (a byliśmy już kilka kroków od niej), musieliśmy pojechać jakąś drogą przez dżunglę. Chociaż słowo „droga” to dużo powiedziane – to raczej piasek i żwir, przez które dość trudno się jedzie. Chwila nieuwagi, wystający konar i przypłaciliśmy to niewielkim wypadkiem, a nasze kolana nie są już tak idealne jak kiedyś.

Phu Quoc – warto czy nie warto?
Pewnie swój raj można znaleźć wszędzie i wiele zależy też od naszego nastawienia. Inna sprawa to, jaki mamy punkt odniesienia i gdzie do tej pory byliśmy. Wiele osób wraca zadowolonych z Phu Quoc i poleca to miejsce. My byliśmy już w kilku lepszych rajach i ta wietnamska wyspa nigdy nie będzie nam się z tym słowem kojarzyć. To nie znaczy, że nie było żadnych pozytywów – fajny hotel przy plaży, smaczne jedzenie, dobra pogoda – to te najważniejsze. Mogłabym się na nich skupić i wstawić ładne, wykadrowane zdjęcia, ale wtedy obraz tego miejsca byłby niepełny. Wyspa Phu Quoc dla niektórych jest rajem (głównie dla turystów z Rosji).
Moim zdaniem jednak w Wietnamie znajdziecie ciekawsze miejsca i nie warto „tracić” czasu na Phu Quoc. Chyba że naprawdę macie go w nadmiarze.
A słyszałam o niej dobre opinie
my różne, niestety u nas zachwytów nie wzbudziła 🙁
Zgadzam się w zupełności. Byliśmy rok temu na szczęście tylko 6 dni i dalej Malezja i Koh Lipe 😉
Budowa na budowie, najlepsze plaże zarezerwowane dla istniejących kurortów lub powstających. Próbowaliśmy skuterem znalesc choc5 kawałek ale ciężko było.
Wietnam nas również zachwycił z jedzeniem i życzliwością ludzi ale tak jak mówicie na pewno nie należy do obowiązkowych miejsc do odwiedzenia. Pozdrawiamy
Wyspa rzeczywiście bardzo brudna i na każdym kroku wyrastają nowe hotele. Swoją część w zaleganiu śmieci na plażach ma też Kambodża, z której wszystko jest znoszone do Wietnamu. My akurat podróżowaliśmy z Kambodży do Wietnamu, (powinnam raczej napisać że uciekaliśmy) i nam Wietnam wydał się bardzo czysty 🙂
W końcu prawdziwy wpis o tym miejscu.
Przykre. Dla mnie śmieci w takich miejscach to dyskwalifikacja. Chciałabym odpocząć, a nie zastanawiać się nad nimi i tym, czemu tak jest.
Śmieci są w większości w takich regionach Tajlandii, na Balii, nie mówiąc już o Kalabrii
we Włoszech też w Hiszpanii. Ja lecę w styczniu i cieszę się że tam będę oczywiście
nie śmiecąc.
Pozdrawiam.
Proszę nie zniechęcać.
Byliśmy we wszystkich wymienionych miejscach. 😉 Nie zniechęcam, piszę o swoich wrażeniach. Każdy może sprawdzić sam i wyrobić sobie własną opinię. Pozdrawiam!
Trochę się rozczarowałam , lecimy też w styczniu i mamy dobre nastawienie jednak mimo śmieci i ograniczeń co do plaży jest wiele pozytywnych rzeczy więc może nie będzie tak źle jak tu przeczytałam .Napisze po powrocie nasze spostrzeżenia wrażenia i odczucia z wyspy
My rownież wybieramy się na Phu Quoc na początku stycznia i jestem bardzo ciekawa tej wyspy.
smutno to czytać; byłam tam jakieś 12 lat i było cudownie; garstka turystów, zero wielkich hoteli. Skuterem objechaliśmy wyspę i spotkaliśmy kilku białych turystów. Ze śmieciami też nie było jakoś kiepsko. Myślałam, żeby tam wrócić, a tu takie zmiany 🙁
Ktoś tu porównuje tę wyspę do tajskiej , maleńkiej Koh Lipe i jeśli to porównanie wychodzi na korzyść zadeptanej, ale cały czas pięknej tajskiej wysepki, to znaczy, że Na Phu Quoc naprawdę szkoda kasy. Jeśli ktoś lubi przeleżeć na leżaku pod cudownymi palmami, poczuć i zobaczyć naprawdę niebiańską plażę to warto trochę dołożyć i polecieć na Malediwy. Tylko uwaga – nie można dać się skusić niską ceną i pobytem na wyspie zamieszkałej przez tubylców. Te wyspy to po prostu nie są Malediwy opisywane w folderach turystycznych. Na nich będzie taki sam syf jak na wietnamskiej „perełce”. Jeśli już szaleć, to niestety trzeba wybrać jeden z hoteli na wyspie odległej od stolicy Male co najmniej kilkadziesiąt km. Oczywiście też przed decyzją trzeba poczytać na forach o konkretnej wyspie – hotelu. Trzeba trzymać się zasady jedna wyspa i tylko jeden na niej hotel. Żadnych mieszkających z turystami lokalesów, a jeśli już to tylko jako pracownicy resortu. Byłem w sumie trzy razy na tym cudownym archipelagu, ale niestety raz skusiłem się na dużą Maffiusi – i to był duży błąd.
Jeśli chodzi o wyspy to chyba warto zostać dłużej w Tajlandii, tam jest z czego wybierać :))
Interesujący opis Phu Quoc! Ciekawy kontrast między rajskimi plażami i nie do końca idealnymi wrażeniami. Dobrze, że podkreśliłaś różnorodność i zalety Wietnamu. Dzięki za szczery wpis, teraz wiadomo, czego można się spodziewać, planując podróż! 🌴
Dziękuje za artykuł, pozdrawiam 🙂
Informacja o Grabie nieaktualna. Na wyspie już Grab funkcjonuje.
Co to za pitolenie o czarach goryczy bo ktoś Was nie wpuścił na prywatną plaże? Jak chcesz luksusów to za nie płać, a jak chcesz po taniości podróżować to nie pisz głupot. Nigdzie na świecie freebies nie są zadowoleni, bo luksusowy hotel zawsze będzie luksusowy czyli nie dla każdego jak wynika z definicji (widocznie nie dla Was). Ja się cieszę, że z plaży za którą zapłaciłem wywalani są „darmowicze” robiący niepotrzebny tłok i hałas. Phu Quoc jest fajna jak za fajnosc płacisz. Tanio nigdy nie jest dobrze, dobrze nigdy nie jest tanio.