Miravet to niewielkie miasteczko (a raczej wieś (?)) położone nad rzeką Ebro. Główną atrakcją turystyczną tego miejsca jest usytuowany na szczycie malowniczego wzgórza zamek templariuszy, a właściwie jego ruiny. 😉 Historia zamku sięga 1153 roku i co ciekawe, jest to podobno największy kompleks obronny w Katalonii. Już z oddali wrażenie robią osadzone na skałach budynki, powoli schodzące wprost do rzeki. Wydawałoby się, że takie miejsce cieszy się nie małym zainteresowaniem…
Podczas drogi nie spotkamy nikogo, zmierzając w kierunku wsi też nie ma zbyt wielu osób. No cóż, pewnie wszyscy są już na zamku! 🙂
Zostawiamy, więc samochód i kierujemy się na wzgórze. Dziwna sprawa. Nadal nikogo nie widać. Powoli zaczynamy się czuć trochę jakbyśmy weszli do innego świata. Opuszczone domy, ruiny, zero ludzi, niesamowita cisza. Szelest liści czy śpiew ptaków słychać dużo głośniej. W końcu ktoś kichnął i niemal całe miasteczko się zatrzęsło 🙂 A, więc jest tu jakieś życie!
Trochę dziwnie, trochę strasznie a zarazem ciekawie. To miejsce jest niesamowite. Otoczone pięknymi widokami, a wewnątrz niezwykle tajemnicze.
Zbliżając się do zamku spotykamy w końcu dwójkę turystów. Okazuje się, że też zwiedzają Miravet 🙂
A poza tym jeszcze chyba nieco zdziwionego naszą obecnością kota 😉
Pomimo że miejsce było wyjątkowe i bardzo nas zaintrygowało, nie chcielibyśmy tu zostać na noc. Zanim zapadnie zmrok, jedziemy dalej. To już końcówka naszego pobytu w Katalonii. Ostatni dzień był jednak bardzo zróżnicowany.
Super blog, zostałam na dłużej, pozdrawiam!
Dzięki! Pozdrawiamy również:)