Koh Ngai, niekiedy nazywana również Ko Hai, to maleńka wysepka położona w południowej Tajlandii, w prowincji Krabi. To jedno z najbardziej relaksujących i rajskich miejsc w tym kraju. Doskonałe zarówno na krótką, jednodniową wycieczkę, jak i na dłuższy, pełen beztroskich chwil pobyt. Wizyta na Koh Ngai to także jeden z powodów, dla których wybraliśmy się na Koh Lantę. Moim zdaniem jest to obowiązkowa atrakcja podczas wakacji na tej wyspie. Sprawdźcie, czy Koh Ngai to idealne miejsce na wypoczynek również dla Was.
Informacje i wskazówki praktyczne
Co się właściwie kryje pod nazwą Koh Ngai? W skrócie: niewielki skrawek raju. Wyspa ma bowiem jedynie 4 km długości i 2 km szerokości, więc jest naprawdę mała. Nie ma na niej żadnych dróg. Przemieszczać się można tylko pieszo lub typowymi tajskimi łódkami, tzw. longtail boats. Nie ma większych sklepów ani usług. Jest kilka hoteli i resortów i… to w zasadzie wszystko jeżeli chodzi o jakąkolwiek infrastrukturę.
Koh Ngai to miejsce przede wszystkim na niczym niezmącony wypoczynek w spokojnej, kameralne atmosferze. Warunki są do tego naprawdę sprzyjające! Życie tutaj toczy się przy głównej plaży. Main Beach charakteryzuje się miękkim, białym piaskiem, krystalicznie czystą wodą w kolorze turkusu, skalistymi wysepkami wyrastającymi z morza w oddali i łódkami kołyszącymi się przy brzegu. Obrazek rodem wyjęty z pocztówki! Oprócz tego, znajdziecie tutaj jeszcze kilka mniejszych plaż. Reszta wybrzeża to głównie skały, a wnętrze wyspy porasta las tropikalny.
Koh Ngai – jak dotrzeć?
Z Koh Lanty na Koh Ngai jest zaledwie kilkanaście kilometrów. Oczywistym było więc, że musimy tu popłynąć! Pytanie brzmiało tylko, na jak długo zostaniemy. Ostatecznie postanowiliśmy nocować na wyspie, żeby się nią dłużej nacieszyć i nie żałujemy.
Podróż speed boatem z Koh Lanty zajęła nam mniej niż godzinę i kosztowała 700 THB od osoby w dwie strony (z odbiorem z hotelu). Bilety kupiliśmy w jednym z biur turystycznych niedaleko naszego hotelu Lanta Fa Rung Resort. Nasza łódź odpływała z przystani Saladan, ale jest też opcja wyruszenia z Lanta Old Town. Niestety po drodze dość mocno bujało, więc mieliśmy dodatkowe wrażenia. 😉
Oczywiście nie jest to jedyna możliwość dostania się na tę rajską wysepkę. Nawet jeżeli nie planujecie pobytu na Koh Lancie, możecie łatwo tu przypłynąć również z lądowej części Tajlandii (z prowincji Trang) lub np. z Koh Lipe.
Nasz hotel na Koh Ngai
Na wyspie jest tylko kilka opcji noclegowych. Prawdopodobnie dlatego ich ceny nie są specjalnie konkurencyjne – znacznie wyższe niż na Koh Lancie czy w innych odwiedzonych przez nas miejscach w Tajlandii.
Większość resortów znajduje się przy głównej, najdłuższej plaży. Gdybyśmy dzisiaj rezerwowali hotel na Koh Ngai, pewnie zdecydowalibyśmy się spać w którymś z nich. Nasz wybór, podyktowany w dużej mierze ceną, padł jednak na Koh Ngai Resort.
Obiekt znajduje się zaraz przy “przystani” (a właściwie jest to bardziej molo), więc nie musieliśmy dodatkowo korzystać z łódek, aby dostać się do hotelu. Ma on dostęp do prywatnej, niewielkiej plaży i oferuje naprawdę piękne widoki. Na terenie resortu znajduje się również basen, restauracja czy mały sklepik. Nieodpłatnie można wypożyczyć sprzęt do nurkowania oraz kajaki.
Na tym jednak chyba kończą się plusy. Warunki w naszym pokoju (2-osobowym z klimatyzacją) były bowiem bardzo skromne – dla niewymagających osób. My raczej rzadko śpimy w luksusowych hotelach, najważniejsze, żeby było czysto i schludnie – tutaj trochę tego zabrakło.
Śniadania również nie należały do najpyszniejszych niestety. Do tego jeszcze dojście do głównej plaży – przez skałki, wzdłuż wybrzeża – niby można przejść, ale… Moim zdaniem lepiej po prostu spać przy Main Beach.
Co robić na Koh Ngai?
Odpoczywać! Tylko tyle i aż tyle. 🙂 A konkretnie to możecie: chillować na plaży, pić kokosy, bujać się w hamaku, odkrywać podwodny świat, pływać kajakiem, podziwiać cudowne wschody i zachody słońca… Myślę, że każdemu od czasu do czasu taki reset od świata się przyda. A jak zapragniecie nieco więcej wrażeń, to możecie przeprawić się przez dżunglę na plażę o nazwie Paradise Beach. Brzmi zachęcająco, prawda?
Pamiętajcie tylko, że podczas takiej wycieczki możecie spotkać m.in. warany. Także jakiś dreszczyk emocji to jest. Mniej odważni zawsze mogą skorzystać z “taxi”, czyli po prostu popłynąć longtail boatem. 😉
Warto wspomnieć też, że w pobliżu leżą inne rajskie wysepki, jak Ko Muk czy Ko Kradan, więc można ogarnąć jakiś island hopping. Niestety na ich temat nie mogę się wypowiedzieć, bo ograniczyliśmy swój pobyt do Koh Ngai, a następnie wróciliśmy na Koh Lantę.
Kiedyś muszę się tam wybrać. Zapisuję do miejsc do zobaczenia
Prześliczne miejsce
Tajlandia to moje marzenie, mój ulubiony komentator sportowy Mati Borek ciągle dodaje relacje z wypraw tam. Może kiedyś uda mi się zrealizować marzenie o autostopie po Azji w tym Tajlandii 🙂