Zastanawiacie się co zobaczyć na Hawajach? Oto miejsce, które według nas jest jednym z lepszych, a znajduje się ono na Maui. Wyspa ta codziennie zaskakiwała nas swoją różnorodnością. Jednego dnia jechaliśmy w deszczu przez soczyście zieloną dżunglę, innym razem wypoczywaliśmy na skąpanych w słońcu plażach, a kolejnym zachwycaliśmy się księżycowym krajobrazem na wulkanie Haleakala na wysokości ponad 3000 m n.p.m.
Czym jest Haleakala i czy warto?
Haleakala górująca nad Maui jest największym drzemiącym wulkanem na świecie i zajmuje 75% wyspy. Niecodzienne widoki na szczycie są łatwo dostępne dla turystów, gdyż prowadzi do nich asfaltowa droga. Wystarczy przebić się przez chmury, co samo w sobie jest atrakcją, zapłacić 10 USD za wjazd autem i bez większego wysiłku patrzeć na wszystko z góry.
Jeżeli jesteśmy już przy chmurach. Po wylądowaniu na lotnisku na Maui pewnie od razu zauważycie wulkan Haleakala, a raczej wiszące nad nim obłoki. Ponoć rzadko zdarza się sytuacja, w której chmur nie ma tam wcale.
Krater wulkanu Haleakala jest naprawdę ogromny. Jego wielkość porównywana jest często do Manhattanu (ponad 11 km długości i 3 km szerokości, głębokość do 800 metrów). Najwyższym szczytem Haleakala (“domu słońca”) jest Pu’u Ula’ula (Red Hill) wnosząca się na wysokości 3055 metrów. Ściany otaczające wulkan są strome, a wnętrze Haleakala w większości jest jałowe z “porozrzucanymi” wulkanicznymi stożkami. Wyznaczone zostały tam szlaki trekkingowe, a na pokonanie najdłuższego potrzeba wielu godzin. Są też przygotowane parkingi i punkty widokowe. My nie zdecydowaliśmy się tym razem na trekking. Trochę z lenistwa, trochę ze zbyt lekkiego ubioru. Na tej wysokości jest dość zimno, więc weźcie ze sobą cieplejsze ciuchy.
Sama sceneria w jakiej się znaleźliśmy zrobiła na nas ogromne wrażenie. Okazało się, że te opisy o księżycowym krajobrazie wcale nie są przesadzone. To jest coś czego wcześniej nie doświadczyliśmy i na pewno jedna z lepszych atrakcji podczas tego wyjazdu. Swoją drogą podobno najlepsze są wschody słońca…
Do niedawna uważano, że ostatni wybuch wulkanu Haleakala miał miejsce około 1790 r. Badacze udowodnili jednak, że ostatnia erupcja wystąpiła tutaj najprawdopodobniej w XVII wieku.
Mieliśmy ochotę jeszcze tu wrócić, niestety nie wystarczyło czasu. 🙁
Ale przynajmniej przez chwilę byliśmy w chmurach, a nawet nad nimi 😉 Kosmos!
to po co pisać? Też tam byłem, a potem zjeżdzałem na rowerze. Jeszcze fajniej.