Jedni powiedzą tylko tydzień na Kubie, dla innych to AŻ siedem pięknych, przepełnionych karaibskim ciepłem, soczystą zielenią i błękitnym morzem dni. Nasze podróże zazwyczaj nie są szczególnie długie. Wolimy polecieć na kilka-kilkanaście krótszych wycieczek w roku niż siedzieć w jednym miejscu miesiąc albo i dłużej. Na Kubę przypadł tydzień. To duża wyspa, w zasadzie największa na Karaibach, ale w takim czasie też da się co nieco obczaić. Zatem – co zobaczyć na Kubie? My, oprócz Hawany, postanowiliśmy trochę pochillować na plaży w Varadero, a także zajrzeć do kolonialnej perełki, czyli Trinidadu.
Dlaczego Varadero?
O tym, że plażing na Kubie będzie grany wiedzieliśmy od początku. Pytanie brzmiało tylko, dokąd się udać? Zastanawialiśmy się bardzo mocno nad Cayo Coco, ale raz, że to trochę daleko, a czas nas jednak ograniczał, a dwa ostatecznie nasze plany pokrzyżował huragan. To właśnie nad Cayo Coco znajdowało się bowiem tzw. “oko” huraganu Irma, który dokonał tam pewnych zniszczeń. Nie do końca wiedzieliśmy jak dużych i czy w ogóle będzie możliwe, by tam dojechać, więc ostatecznie zrezygnowaliśmy z tego pomysłu (ale przecież co się odwlecze nie uciecze 😉 ). Ostatecznie zdecydowaliśmy się na znany powszechnie kurort – Varadero. Różne są opinie na temat tego miejsca. A to, że to nie jest prawdziwa Kuba, a to że plaże szału nie robią, więc w sumie nie nastawialiśmy się na Bóg wie co, po prostu na relaks.
Co zobaczyć na Kubie? Czy warto jechać do Varadero?
Jak już pisaliśmy, z Hawany do Varadero dotarliśmy Viazulem. O pierwszym wrażeniu ciężko mówić, bo przyjechaliśmy już w nocy. Rano jednak okazało się, że Varadero będzie idealnym miejscem na wypoczynek. Był październik, turystów jak na lekarstwo, plaża praktycznie pusta, niebieskie niebo nad nami i przejrzysta, błękitna woda czekająca tylko, żeby do niej wskoczyć. Tak poczuliśmy ten relaks, że nawet zdjęć specjalnie nie chciało nam się robić.
Także mówcie co chcecie, ale widzieliśmy już parę, kilka, trochę plaż i ta w Varadero jest naprawdę na 5 z plusem. A argument, że to nie jest prawdziwa Kuba? A no owszem, ale kto by się tym przejmował w takich okolicznościach przyrody. Poza tym, chyba każdy wie, po co tu się przyjeżdża. To nie znaczy, że polecamy spędzić cały urlop tutaj, choć nie potępiamy oczywiście, warto zobaczyć coś jeszcze.
A co zobaczyć na Kubie (oprócz plaży w Varadero)?
Trinidad! Tak, wiem nie odkryliśmy Ameryki (i nie zamierzaliśmy), ale to miasteczko jest po prostu tak urocze, że musicie choć na chwilę tam zajrzeć. I w sumie nie potrzeba tak dużo czasu (jeśli pominąć dojazd) to w pół dnia obejdziecie całe miasto, a w dwa dni obskoczycie jeszcze pobliskie plaże. A jak macie jeszcze jakiś dzień w zapasie to możecie ruszyć np. do Topes de Collantes.
A czym sobie zasłużył Trinidad na te wszystkie zachwyty? Charakterystyczną kolonialną zabudową, brukowanymi uliczkami, malowniczym położeniem, klimatem jakby z innej epoki i oczywiście kolorami. Jest tu już trochę turystycznie, ale wystarczy zapuścić się w jakąś boczną uliczkę i już jesteśmy praktycznie sami, ale może to też atut wyjazdu poza sezonem…
Przedstawiam siostrę Huberta 😉 – Doma też poleca Trinidad.
Tip 1: Niektóre restauracje i casy w Trinidadzie mają tarasy na dachu, warto skorzystać, bo są fajne widoki.
Tip 2: Jeżeli macie ochotę wieczorem posłuchać muzyki, potańczyć czy napić się drinka – zajrzyjcie do Casa de la Musica (nie trudno znaleźć).
Mimo naszych zmartwień, że pogoda na Kubie w październiku może nie dopisać, okazało się wręcz przeciwnie – żar lał się z nieba, a w Trinidadzie było jeszcze bardziej upalnie. Następnego dnia postanowiliśmy więc sprawdzić, jak wyglądają plaże w okolicy Trinidadu i przy okazji trochę się ochłodzić w Morzu Karaibskim.
Co zobaczyć w pobliżu Trinidadu
Na celowniku mieliśmy dwie miejscówki. Obie oddalone o zaledwie kilka kilometrów od Trynidadu. Mając do dyspozycji samochód, dojazd zajął nam dosłownie kwadrans, nie więcej. Pierwsza plaża to Playa Maria Aguilar. Zupełnie bezludna, trochę dzika, z palmami kołyszącymi się na wietrze. Jedyny minus – miejscami kamienista, więc lepiej zaopatrzyć się odpowiednie obuwie.
Druga, trochę bardziej popularna plaża (choć w sumie nie szczególnie to zauważyliśmy) to Playa Ancon. Długa, prawie pusta, z miękkim piaskiem i pięknym kolorem wody. Tutaj, w przeciwieństwie do plaż w Varadero, gdzie zejście do morza było bardzo łagodne, grunt kończył się dość szybko. Miejscówka naszym zdaniem godna polecenia. My bawiliśmy się świetnie.
Obie plaże są miejscami, które na Kubie warto zobaczyć! Zobaczcie zresztą sami.
Na koniec zostawiliśmy sobie wycieczkę do parku narodowego Topes de Collantes. Niestety, nie przygotowaliśmy się do niej kompletnie. Brak rozeznania, a w konsekwencji też brak czasu i deszcz ostatecznie pokrzyżowały nam plany. Na pocieszenie został nam punkt widokowy, z którego mogliśmy podziwiać soczystą zieleń górskich krajobrazów. Myślę, że warto by było poświęcić więcej czasu temu miejscu, zwłaszcza, że w głębi są piękne wodospady (w których można pływać), jak el Nicho. Niemniej nie było nam dane ich zobaczyć (nie tym razem).
Na tym kończymy naszą przygodę z Kubą. Jest wysoko na liście miejsc, do których chętnie wrócimy, a przecież na wyspie w kształcie krokodyla mamy jeszcze sporo do zobaczenia (i to też jest fajne). Jak widzicie nawet w tydzień da się kawałek Kuby liznąć i to zupełnie bez spiny.
*****
Piękne zdjęcia! Aż chce się pakować walizkę 😉
Topes de Collantes – dojechaliście wypożyczonym samochodem?
Jakie są możliwości dostania się tam?