Zima nie nastraja nas zazwyczaj optymizmem, dlatego oczekiwanie wiosny postanowiliśmy umilić sobie krótką wycieczką do Toskanii. W tamtym roku, wyjątkowo nie mieliśmy okazji być we Włoszech, więc nieco stęsknieni za Italią, pierwszą podróż w 2018 roku zaplanowaliśmy do najczęściej odwiedzanego przez nas kraju. Pogoda co prawda tym razem nie rozpieszczała, ale mimo to udało nam się zaplanować przyjemny weekend we Włoszech. W dodatku – nie biorąc ani jednego dnia urlopu. Co udało nam się zwiedzić w tak krótkim czasie? Czy 2-dniowa wycieczka do Toskanii ma sens?
Zacznijmy od początku:
Tanie loty do Włoch. Czym lecieć na idealny weekend?
O ile tanich lotów z Polski do Włoch znajdziecie naprawdę multum, a Wizz Air i Ryanair potrafią zaskakiwać kusząco niskimi cenami, nie zawsze są one w dogodnych terminach. Nasze oczekiwania w tym momencie były dość precyzyjne: miało być nie tylko tanio, ale loty musiały być z Warszawy, na weekend i bez urlopu. Czy udało się takie znaleźć? Owszem! Na pomoc przyszedł hejtowany ostatnio, również przez nas, Ryanair. Lot z Warszawy Modlin do Bolonii może nie był szczególnie komfortowy, ale odbywał się w pasujących nam datach i godzinach (wylot piątek 16:15, powrót niedziela 13:45). Taka konfiguracja była dla nas idealna (no może powrót mógł być ciut później) i pozwoliła nam zakosztować włoskich klimatów, bez straty dni urlopowych, które z pewnością przydadzą się na kolejne tanie podróże.
Po niecałych dwóch godzinach lotu, lądujemy na lotnisku Marconi w Bolonii. Chociaż region Emilia-Romania wiąż pozostaje dla nas praktycznie nie odkryty (poza wspomnianą Bolonią), decydujemy się spędzić ten weekend w Toskanii. Wizytę w Bolonii ograniczamy do minimum. Byliśmy już na trochę w tym mieście. Było ok, ale nie znalazło się na naszej liście miejsc, do których chcielibyśmy wielokrotnie wracać. A więc rozpoczynamy wycieczkę pod słońcem Toskanii. Czyżby? 😀
Wypożyczenie auta we Włoszech:
Ile udało by się zobaczyć we Włoszech w weekend bez auta? Pewnie niewiele. Kluczową sprawą jest więc wypożyczenie samochodu. Mamy już w tym względzie naprawdę spore doświadczenie. Popełniliśmy trochę błędów (również finansowych wtop), ale nauczyliśmy się na nich. I (chyba) nic już nas nie zaskoczy. Jak się zbierzemy, to może nawet napiszemy poradnik o tym, jak wypożyczyć samochód. Ale to innym razem.
Sytuacja jest taka: zwykle korzystamy (tutaj odpowiedzialnym za te działania jest Hubert, żeby miał kto wtopę zaliczyć 😀 ) z multiwyszukiwarek i pośredników przy wypożyczeniu samochodu. Zaglądamy jakie ceny są np. w Momondo.pl, jaka w Arguscarhire, a potem w Rentalcars. Tym razem rezerwacji dokonaliśmy w tym ostatnim wybierając wypożyczalnię Alamo. Tak naprawdę było to Locauto, które obsługiwało na lotnisku w Bolonii rezerwacje dokonane w Alamo. Przy rezerwacji zawsze zwracamy uwagę czy: są nielimitowane kilometry (wtopa zaliczona), polityka paliwowa pełny do pełnego (wtopa zaliczona), jaki jest wkład własny w przypadku uszkodzenia auta (bez wtopy, bo zwykle bierzemy dodatkowe ubezpieczenie). Na miejscu na lotnisku w Bolonii kolejek nie było wcale, samochód (VW Golf w dieslu – mniej pali) dostaliśmy od ręki i jak zwykle z uroczym włosko-angielskim objaśnieniem, gdzie jest parking 😉 Pik pik i byliśmy już w drodze.
2-dniowa wycieczka do Toskanii – plan:
Wiadomo, 2 dni to niewiele czasu, ale jak dobrze to zaplanować, może wyjść z tego całkiem fajny city-break. Nasz plan, który okazał się naprawdę dobry, wyglądał w skrócie tak:
Piątek: odprawa na lotnisku w Modlinie, przelot Ryanair, lądowanie w Bolonii, odbiór auta, przejazd do Sieny, kolacja i nocleg w Sienie;
Sobota: kilkugodzinne zwiedzanie Sieny, przejazd wokół malowniczych toskańskich krajobrazów, popołudnie w San Gimignano, wieczorny spacer i nocleg we Florencji;
Niedziela: Przedpołudnie we Florencji, przejazd do Bolonii, zwrot samochodu, oprawa na lotnisku w Bolonii, przelot Ryanair, powrót do Warszawy.
Noclegi, czyli gdzie spać w Toskanii?
Jak widzicie powyżej, pierwszą noc spędziliśmy w Sienie, a drugiej – zawitaliśmy do Florencji.
W Sienie skorzystaliśmy z Airbnb. Znaleźliśmy naprawdę ładne, duże mieszkanie blisko centrum. Zależało nam na dwóch pokojach, bo na wycieczkę zabraliśmy również Mamę. To miejsce naprawdę się sprawdziło – polecamy. Jeżeli nie macie jeszcze konta na Airbnb, a chcieli byście skorzystać z bogatej oferty tego serwisu (super alternatywa dla hoteli), to będzie nam miło jeżeli założycie je z naszego polecenia. Wy zyskacie 100 zł na pierwszy nocleg, a my 50 zł na kolejne podróże.
We Florencji z kolei nocowaliśmy w hotelu Arcadia – w niezłym miejscu, przyzwoity standard, bez luksusów, ale niedrogi i ze śniadaniem (jak się okazało dość słabym).
Pogoda w Toskanii w lutym:
I tu dochodzimy do najsmutniejszego elementu naszego weekendu we Włoszech. Nie liczyliśmy na żadne upały, ale troszkę słoneczka Italii by się przydało. I troszkę to dobre słowo, bo w piątek i sobotę padał deszcz na przemian ze śniegiem (sick!). Dopiero w niedzielę wyszło słońce. Zwiedzanie Toskanii w taką pogodę, jak możecie się domyślić, nie było aż tak przyjemne jak by mogło być. Z naszego doświadczenia wynika więc, że luty w tym regionie Włoch potrafi być chłodny i deszczowy. Temperatura niewiele różniła się od tej w Polsce.
Wycieczka do Toskanii – co udało nam się zobaczyć w 2 dni?
Atrakcji w Toskanii jest naprawdę mnóstwo. Każdy kto był we Włoszech wie, o czym mówię. Wybór miejsc, które chcemy zobaczyć w tak krótkim czasie może być bolesny, bowiem trzeba odrzucić wiele potencjalnych hitów wyjazdu. My postawiliśmy na 3 toskańskie perełki, w tym 1 dobrze już nam znaną.
1. Siena
Siena leży około 170 km od Bolonii. Między Bolonią a Florencją jest autostrada (A1) a raczej dwie: jedna widokowa w górach, druga wiedzie dołem, tunelami. Obie kosztują tyle samo czyli 8,90 EUR w jedną stronę. Przejazd na tym odcinku zajmuje około godzinę. Dalej z Florencji do Sieny jedzie się drogą szybkiego ruchu (RA3), które jest darmowa. Owe około 70 km jedzie się około 50 minut. Generalnie na przejazd z Bolonii do Sieny przeznaczyć należy około 2 godzin.
Gdy dojeżdżamy do Sieny jest już dawno po zmroku. Tak naprawdę lądowanie w Bolonii jest już po zachodzie słońca. Zwiedzanie zaczynamy dość nietypowo, bo od… jedzenia. W dodatku trafiamy naprawdę doskonale, bo tuż za rogiem naszego mieszkania z Airbnb jest Pizzeria Alle Scalette. I w tym momencie myśl o lekkiej kolacji zostaje całkowicie porzucona. W końcu jesteśmy we Włoszech! Ta restauracja w Sienie to miejsce z wyjątkowo miłą obsługą, no i oczywiście pizzą – zdecydowanie jedną z lepszych jakie jedliśmy! Szczególnie polecamy tą z serem burrata – niebo w gębie. Jeżeli, więc dopadnie Was głód i będziecie się zastanawiali, gdzie zjeść w Sienie – to tu koniecznie!
Ale do Sieny nie przyjechaliśmy tylko jeść przecież! Wstajemy rano nastawieni na intensywne zwiedzanie, jednak tym razem pogoda nam tego zadania zupełnie nie ułatwia. Pada, wieje, a momentami nawet śnieg się pojawia. Szok! Takiej pogody w Italii nie doświadczyliśmy jeszcze nigdy. Nie będziemy się użalać, idziemy w miasto!
Zwiedzanie Sieny rozpoczynamy od Fortezza Medicea, czyli fortecy Medyceuszy, która zbudowana została w 1563 roku i wokół której obecnie można znaleźć darmowy parking w tym mieście. Warto zapisać 😉 Następnie przechodzimy obok Bazyliki San Domenico, gdzie można podziwiać panoramę średniowiecznej zabudowy Sieny. Spacerując, na przemian w deszczu lub śniegu, po włoskich uliczkach docieramy do jednej z największych atrakcji w Toskanii: Piazza del Campo.
Plac ten wyróżnia się swoim muszlowatym kształtem, a najbardziej charakterystycznym budynkiem tutaj jest Palazzo Pubblico z wieżą Torre del Mangia, która wzniesiona została w 1334 roku, czyli 76 lat przed bitwą pod Grunwaldem. Piazza del Campo znajduje się w tym miejscu od XIII wieku, a budulec, którego użyto do budowy (czerwona cegła i marmur) przenosi turystę, który odwiedza to miejsce, kilka wieków wstecz.
Największą atrakcją Sieny, jedną z większych w Toskanii jest Katedra w Sienie (Duomo). Będąc tu trzeba powiedzieć, że średniowieczni Włosi mieli rozmach. Piękno tego budynku, który jest nieco podobny do Katedry Santa Maria del Fiore we Florencji, po prostu zachwyca. Idąc dalej wąskimi uliczkami docieramy do murów kościoła Sant’Agostino. Stamtąd dostrzegamy po raz pierwszy pofalowane toskańskie krajobrazy.
2. San Gimignano
Po tym jak nacieszyliśmy oczy pagórkowatymi toskańskimi krajobrazami, ruszyliśmy na północ w kierunku Florencji. Mniej więcej w połowie drogi wzniesiono miejscowość, która umieszczana jest we wszystkich przewodnikach o Włoszech czy Toskanii. A jest to San Gimignano.
Miasteczko, nazywane również “średniowiecznym Manhattanem”, słynie ze swojej unikatowej architektury usytuowanej na grzbiecie wzgórza. Niezapomnianą panoramę tworzą tutaj wieże w kształcie graniastosłupów, które królują nad San Gimignano. Pod koniec średniowiecza ponoć było ponad 70 “domów” wyższych niż 70 metrów. Wzniesione zostały one przez (a jakże) obrzydliwie zamożnych mieszkańców (dwie rodziny), dla których budowanie tych wież było czymś w rodzaju współczesnego pływania na jachtach z modelkami albo kupowania najdroższych samochodów. Lansik i rywalizacja. Oczywiście na miejscu powiedzą Wam, że wysokie budynki, funkcje obronne, ale wiadomo, że chodzi tutaj o długość przyrodzenia. Wszystko szło dobrze, dogodne położenie między Florencją a Sieną powodowało, że hajs się zgadzał. Przyszła jednak zaraza i zakończyła wyścig. San Gimignano słynie również z szafranu, który uzyskuje się z krokusa uprawnego. Z szafranem mam całkiem zabawne wspomnienia bowiem jak wiadomo jest to jedna z droższych przypraw. Pewnego pięknego dnia mój mąż, nie wiedząc o tym, że płaci się za to gruby hajs, targował się krwiożerczo w Dubaju jakby kupował czarny pieprz. Wszyscy dobrze się bawili, oprócz sprzedawców.
Wracając do “średniowiecznego Manhattanu”. Warto pokręcić się po San Gimignano. Nie wiem jak wygląda to wszystko przy dobrej pogodzie, ale my mieliśmy okazję zwiedzać je praktycznie sami. Inni turyści się gdzieś pochowali, więc mieliśmy mieścinę praktycznie tylko dla siebie.
3. Florencja
Nasza wycieczka do Toskanii nie mogła być uznana za udaną, gdyby nie wizyta we Florencji. No po prostu nie mogliśmy sobie tego odpuścić. Mieliśmy okazję zwiedzić to miasto po raz trzeci i muszę powiedzieć, że za każdym razem zachwyca. Jeżeli chodzi Wam po głowie weekend we Włoszech to polecamy Florencję albo… nasz ukochany Rzym. 🙂
Uwaga! We Florencji można się zakochać bez reszty. Znamy kilka osób, które pałają do tego miasta gorącym uczuciem. Nie jest to nic dziwnego wszak stolica Toskanii to wspaniałe zabytki, malownicze panoramy, wąskie, włoskie uliczki o niesamowitym uroku, no i pyszna kuchnia. Zabytki… siostra Huberta podczas ostatniej wizyty w tym mieście stwierdziła, że taka Duomo (Katedra Santa Maria del Fiore) wygląda jak z obrazu, a Ponte Vecchio (most Złotników) przenosi z powrotem do średniowiecza. Florencja to atrakcja na atrakcji i atrakcją pogania. Zabytek na zabytku. To tutaj przecież tworzyli Leonardo da Vinci czy Michał Anioł.
I tym razem nie mieliśmy za wiele czasu na Florencję. Nie mogliśmy jednak odmówić sobie tego co w stolicy Toskanii jest najlepsze – spaceru pośród urzekających kamienic i największych atrakcji Florencji. Było to idealne zwieńczenie projektu wycieczka do Toskanii.
Tak sobie myślę, że dobrym pomysłem na zwiedzanie jest nie stresowanie się. Po prostu wyjdźcie z hotelu, zobaczcie tych kilka miejsc, które musicie zobaczyć, a potem zwyczajnie spacerujcie. Nawet w pochmurny dzień w stolicy Toskanii potrafi być mnóstwo turystów (szczególnie Azjatów), a gonienie od atrakcji do atrakcji spowoduje tylko niepotrzebne zdenerwowanie. We Florencji nie warto się denerwować 😉 Tutaj trzeba delektować się chwilą. Tym bardziej gdy jest to 2-dniowa wycieczka do Toskanii.
Jeśli szukacie spektakularnych punktów widokowych w Toskanii, to zajrzyjcie na bloga 101countriesbefore50.com
KOcham ten blog! niesamowite jest to, ze tak szczerze potraficie sie dzielic swoimi podrozami, przezyciami! Ludzie z pasja! Czekam na kolejne wpisy! XX
Dla takich komentarzy warto pisać! Dziękujemy!!! <3