Majówka w Japonii? Brzmi burżujsko. Zwłaszcza jak dodać, że bezpośrednio, dreamlinerem LOTu. Ale spokojnie, nie wygraliśmy na loterii ani nic z tych rzeczy. Wystarczyło skorzystać z okazji. Niby proste, nie? Ale jakoś nikt nie zdecydował się z nami polecieć. Mimo że majówka, powinna być piękna pogoda, mimo że bezpośrednio i mimo że bilety za 800 zł. Tak, do Japonii. Problem polegał na tym, że trzeba się było zdecydować “na cito”, a na skorzystanie z biletów poczekać prawie okrągły rok. Zdecydowaliśmy, poczekaliśmy i skorzystaliśmy. A potem pozostało podziwiać atrakcje Tokio i sprawdzić jak to jest z tą Japonią.
Atrakcje Tokio a majówka
Było gęsto. Wszak liczba ludności w Tokio to będzie z 15 milionów. No, ale jak kupujesz w pośpiechu bilety, to istnieje też duże prawdopodobieństwo, że nie przewidzisz wszystkiego. I choć majówka wydawała się wprost wymarzonym terminem, jak się okazało później – nie do końca. No np. wyobrażasz sobie, że na początku maja w kraju kwitnącej wiśni pełno jest drzewek z jasnoróżowymi kwiatami, a wokół unosi się niesamowity zapach. Błąd. Kwitnienie wiśni w Japonii każdego roku przypada w innym czasie (przełom marca i kwietnia), a czas ten jest krótki. Wcale nie tak łatwo się w niego wstrzelić. I tak po wiśniach nie było już śladu.
No i jest jeszcze Golden Week
Druga sprawa, o której oczywiście nie wiedzieliśmy to Golden Week. Zagadka rozwiązana, dlaczego było gęsto. Jasne, nie myśleliśmy, że będziemy podziwiać zabytki i robić zdjęcia z każdej perspektywy i nikt nie będzie wchodził w kadr (w końcu w Japonii gęstość zaludnienia jest naprawdę duża), ale… nie sądziliśmy też, że robienie fotek bez ludzi to mission impossible. A Golden Week właśnie to oznacza. To czas, w którym kumulują się 4 narodowe święte, w konsekwencji większość Japończyków ma najdłuższy w roku urlop, który oczywiście chce efektywnie wykorzystać. No przecież nie mogą sobie poleżeć… więc wyruszają. Również za granicę, ale najchętniej zwiedzają swój własny kraj. 🙂
Pierwsze spotkanie z Japonią
Lądujemy na Naricie. Nim docieramy do “naszej” dzielnicy mija niemal godzina. I co? Gdzie jest to szalone Tokio? Na ulicy ani żywej duszy. Wieżowce i mnóstwo kabli (jak wszędzie w Azji, ale przecież to Japonia (!)). W hotelu Horidome Villa jest bardzo sympatycznie, tylko jego wymiary nieco przytłaczają, a konkretnie wymiary naszego pokoju, w dodatku jest to semi-double, więc jakby dla jednej osoby i pół, według mnie mniej. Ciężko przejść. Określenie klita w tym wypadku nabiera nowego znaczenia, ale jak się później okazuje w kraju kwitnącej wiśni to standard. Są też pozytywy tak zwany washlet, z podgrzewaną deską i innymi bajerami, miło. W dzielnicy Chuo jednak bardzo dobrze się czujemy, jest spokojnie, ale stosunkowo blisko wszędzie. Chociaż z drugiej strony, Tokio jest tak ogromne, że właściwie każda dzielnica mogłaby być innym miastem i naprawdę różnią się one od siebie baaardzo. Tak naprawdę pewnie byśmy mogli spędzić cały wyjazd w stolicy Japonii i też byłoby spoko, ale wszyscy zachwalają Kioto (trzeba było sprawdzić), ale ja i tak jestem fanką Tokio.
Atrakcje Tokio: Shibuya i Sensoji Temple Asakusa
Jak widzieliście powyżej zwiedzanie zaczęliśmy od słynnej dzielnicy Shibuya. Przez parę minut staliśmy zahipnotyzowani patrząc jak przez najsłynniejsze tokijskie skrzyżowanie przelewa się fala ludzi. Robi wrażenie. Zresztą cała dzielnica jest zatłoczona, a jeszcze gorzej było przy Sensoji Temple Asakusa (no, ale przynajmniej pogoda dopisywała 🙂 )
Automatów z napojami nikomu przedstawiać nie trzeba. Japończycy je uwielbiają, są wszędzie. My też je polubiliśmy. Zwłaszcza, że są tam fajne rzeczy, jak salt & lichi.
Co jedliśmy w Japonii?
Była mowa o napojach, teraz o jedzeniu, do którego Japończycy przykładają ogromną wagę. I serio, to był pierwszy kraj (a byliśmy już w kilku) 😉 , w którym nie potrzebowaliśmy żadnego tripadvisora czy innych tego typu wymysłów, gdziekolwiek nie weszliśmy było smacznie. Jedzenie to zdecydowanie jeden z głównych powodów, dla którego chciałabym do Japonii wrócić. Można nawet powiedzieć, że konsumpcja sama w sobie jest wystarczającym powodem żeby się tutaj pojawić. Atrakcje Tokio = jedzenie.
Przykładowy set w przypadkowej knajpce.
Pierożki gyoza – zdecydowany faworyt.
Ramen – oczywista sprawa, trzeba spróbować.
A jakby ktoś miał wątpliwości co zamówić…
Zawsze może spojrzeć na wystawę, która dokładnie odwzorowuje oferowane dania. 😉 I po kłopocie.
Komunikacja publiczna w Tokio
Poruszać się po Tokio najlepiej oczywiście metrem, które ma chyba najbardziej rozbudowaną sieć, jaką na oczy widzieliśmy. Choć całkiem niezłe były też w Chinach. Dla nas najkorzystniej opłacało się kupić 2-dniowy bilet już na lotnisku Narita (później już nie ma możliwości go kupić). Kosztował 1200 YEN.
Porządek w Japonii musi być. Wyobraźcie sobie, że w godzinach szczytu ludzie potrafili grzecznie stać w kolejce i gdy wagonik metra się otworzył, każdy po kolei wchodził. Nieźle.
Apropo porządku, inna ciekawostka, prawie nigdzie nie ma koszy na odpady, a na ulicy nie znajdziecie żadnego śmiecia. Japończycy przykładają bardzo dużą wagę do ochrony środowiska. Według nich, gdy np. skonsumujesz coś świeżym powietrzu, pozostałości powinieneś zabrać do domu i odpowiednio posegregować.
Wracając. Trzeba jednak przyznać, że atrakcje Tokio (w rozumieniu zabytków) nie są jakieś super spektakularne. Mi to jednak nie przeszkadzało, bo sam klimat miasta, czystość, bezpieczeństwo, przyjazność mieszkańców, no i wspomniana kuchnia, to wystarczające argumenty, żeby je odwiedzić.
Atrakcje Tokio: Yoyogi Park i Pałac Cesarski
Dobrym miejscem na spacer jest Yoyogi Park ze słynną Meiji Shrine.
Można też odwiedzić Pałac Cesarski w dzielnicy Chiyoda.
Albo obejść go dookoła, bo będzie już zamknięte. Nie wiem czemu, ale większość zabytków jakie dane było nam zobaczyć w Japonii było dostępnych dla zwiedzających tylko do 17-17:30.
Pałac otoczony jest nowoczesnymi budynkami co samo w sobie stanowi ciekawy kontrast.
Atrakcje Tokio: Tokyo Tower i Akihabara
Wieczorem warto zobaczyć wieżę i znany punkt widokowy – Tokyo Tower.
I TRZEBA przejść się dzielnicą Akihabara. Bez odwiedzenia tej “atrakcji” nie wyjeżdżajcie z Tokio.
Tutaj to dopiero się dzieje. Myślę, że nie tylko fanom elektroniki i gier się spodoba.
Jak szukacie szalonego Tokio – to tutaj 😉
Ja wiem, w dwa dni to można liznąć Tokio, ale będziemy lecieć dalej…
Chcieliśmy pojechać pod Fudżi, ale nie wystarczyło czasu. Nie ma tego złego – najwyższą górę Japonii udało się zobaczyć… z góry. Co za widok!
Widok z samolotu na Fudżi – niesamowity!! Ciekawa relacja 🙂 Pozdrawiam!
Dzięki! 🙂 Widok zaiste robił wrażenie!
Apropo tekstu z początku wpisu o propozycji wylotu ze znajomymi, trzeba było pisać do mnie 🙂 . Ja też chciałam skorzystać z tej promocji, z tego co pamiętam to interesował mnie termin na marzec, niestety promocja na bilety trwała dość krótko, gdy wszyscy (nazwe nas “internetowi”) zwykli ludzie, szukający takich okazji jak ta, zainteresowali się tematem, wieluz nich niestety nie zdążyło z powodzeniem zrealizować zakupu przelotu w promocji. A cena była tak dobra dzięki otwarciu nowej linii. Mam ciągle nadzieje, że LOT skusi się kiedyś znowu na podobną ofertę.
Super relacja, też kiedyś chciałbym zwiedzić Tokio bo to urocze miasto jak i cała Japonia 🙂
Zacny widok na Fuji-san!!!